Nie zbierają w Niemczech truskawek, tylko uczą się jak je sprzedawać

O tym jak poszukiwanie pracy na wakacje może zmienić plany na życie, dlaczego nauka języka w szkole i na studiach nie działa tak jak byśmy chcieli, o mylącej nazwie zawodu i wielu innych tematach rozmawiamy z uczestnikami programu edukacyjnego Główka pracuje – Cleveres Köpfchen.

Targi edukacyjne w Szczecinie. Na jednym ze stoisk spotykamy Annę Zając i Konrada Staszewskiego, którzy od dwóch lat uczą się zawodu w Niemczech. Dziś przeprowadzają rozmowy z kandydatami planującymi pójść w ich ślady. Firma, w której się uczą – Chefs Culinar, to jeden z partnerów programu Główka pracuje – Cleveres Köpfchen, więc na wydarzeniu nie zabrakło również Bożeny Witt z Urzędu Pracy w Pasewalku – inicjatora programu.

 

Konrad Staszewski
Konrad Staszewski, uczeń duale Ausbildung Chefs Culinar

Z Konradem Staszewskim i Bożeną Witt rozmawiamy o przeszłości i teraźniejszości. Ania Zając dołącza tylko od czasu do czasu – co rusz zajęta odpowiadaniem na pytania uczestników targów o zasady rekrutacji.

Czym dokładnie zajmuje się Chefs Culinar?
KS: Chefs Culinar to hurtowy dostawca produktów spożywczych i środków czyszczących do restauracji, hoteli czy szpitali. Firma należy do grupy CITTI, która ma także sieć marketów w największych niemieckich miastach o tej samej nazwie i firmę HMS – zaopatrującą statki. Samo Chefs Culinar jest obecne w Danii, Holandii, Austrii, Czechach, Polsce i Szwecji – jest to naprawdę duża firma.

Konrad, co Cię przekonało do udziału w programie Główka pracuje i naukę w tej właśnie firmie?

BW: Ja! [śmiech]

Opowiedz, jak to było?

KS: Byłem na drugim roku germanistyki i szukałem pracy w Niemczech na wakacje: zbieranie truskawek, ziemniaków. Wiadomo, pieniądze na studia były potrzebne, więc wysyłałem CV gdzie się dało. Wtedy poznałem Panią Bożenę…

BW: I tej pracy na wakacje ostatecznie nie znaleźliśmy.

KS: Nie znaleźliśmy. Za to wziąłem udział w rozmowie kwalifikacyjnej do Chefs Culinar. Poszło dobrze. Po ok. 3 tygodniach dostałem informację, że mnie przyjęto.

BW: Później w Pasewalku było tradycyjnie podpisywanie umów, a od 1 sierpnia 2014 początek nauki.

Czyli byłeś w dobrej sytuacji – w końcu znałeś język niemiecki…

KS: Nie, na początku było trudno. To czego uczy się w szkole, a nawet na studiach, to jest zupełnie inny język niż mówiony. Czytaliśmy Goethego, pracowaliśmy na średniowiecznych książkach… Oczywiście mieliśmy też elementy języka codziennego, ale to były tylko zajęcia. Wracało się do domu i mówiło po polsku, więc po wyjeździe do Niemiec wyszły braki, nie ma co się oszukiwać. Ale dość szybko udało mi się nadrobić zaległości.

BW: Na pewno osobom, które już trochę liznęły języka jest łatwiej odnaleźć się w nowej rzeczywistości.

Powiedzcie coś o zawodzie, którego się uczycie. Wiele osób, gdy słyszy jego polską nazwę – przedstawiciel handlu hurtowego i zagranicznego – od razu patrzy z rezerwą obawiając się, że będzie musiał chodzić od drzwi do drzwi, sprzedając wątpliwej jakości produkty. Czego uczycie się w zawodzie Kaufmann Groß- und Außenhandel?

KS: Właśnie problem w tym, że naszego zawodu nie da się dobrze przetłumaczyć na polski. My zajmujemy się całym procesem sprzedaży – od zakupu towaru, przez magazynowanie, dystrybucję i dalszą sprzedaż, po dostarczenie do klienta.

AZ: Ja teraz jestem w telefonicznej sprzedaży. Mam swoją listę klientów, do których dzwonię, czasem oni dzwonią do mnie. Każdy ma swoje codzienne zamówienia – niektóre stałe, inne sezonowe. To co zamówią wprowadzam do systemu, a pracownik magazynu dostaje informację, że na daną godzinę trzeba przygotować konkretny towar.

Co jest najtrudniejsze w zawodzie, którego się uczycie?

KS: Planowanie i przewidywanie. Aby dobrze zarządzać trzeba brać pod uwagę wiele czynników i pamiętać np. o świętach, feriach, wiedzieć jak zachowa się rynek i czego będzie potrzebował klient. Nie ma prostej recepty, bo nie chodzi tylko o to, by utrzymać stan magazynowy na jakimś poziomie. Trzeba tak zamawiać, aby z jednej strony nie zapchać magazynu, ale z drugiej, aby w każdej chwili produkt był dostępny dla klienta. Nie może się okazać, że czegoś akurat nie ma.

I tego uczycie się nie tylko w firmie, ale i w szkole…

KS: Tak. W szkole mamy takie przedmioty jak księgowość, ekonomia, logistyka, prawo handlowe. Fajne jest to, że te zajęcia przygotowują także do prowadzenia własnej firmy. Przekazywana jest cała wiedza potrzebna w działalności gospodarczej, to dodatkowy plus.

W takim razie nie pozostaje mi nic innego jak życzyć Wam powodzenia w dalszej nauce i rozwijaniu kariery zawodowej. Dziękuję za rozmowę.

 

Rozmawiała: Kamila Romanowicz


Czytaj także inne historie uczestników naszego programu