„Zamiast siedzieć i narzekać można się przekwalifikować. Jestem przykładem, że da się!”
Dorota Magda tuż przed czterdziestką postanowiła rozpocząć 3-letni duale Ausbildung (naukę zawodu) jako pielęgniarka w niemieckiej klinice Asklepios w Pasewalku. Niedawno ukończyła kształcenie dualne i jako wykwalifikowana Pflegefachfrau, z dobrą znajomością języka niemieckiego, przebiera w ofertach pracy. Poznajcie jej historię.
Nie masz czasu przeczytać? Posłuchaj wersji audio!
Duale Ausbildung jako pielęgniarka w Niemczech rozpoczęła Pani mając 39 lat i dwójkę małych dzieci. Jak sobie Pani radziła?
– Pierwsze pół roku wspominam jako ciąg wyrzeczeń. Niczemu poza szkołą nie mogłam się poświęcić. Gdy mieliśmy zajęcia w szkole, to spałam po 4 – 5 godzin na dobę, bo musiałam tłumaczyć słowa medyczne, z którymi wcześniej nie miałam nic do czynienia.
Pamiętam, że na pierwszych praktykach z urologii zrozumiałam tylko kilka słów. Pielęgniarki nie mówiły typowo czystym niemieckim, ale takim „swoim”. Na początku to był horror. Działałam na zasadzie: przetrwać jeszcze jeden dzień i nauczyć się czegoś. I mimo, że nie widziałam światełka w tunelu, to myślałam: żeby tylko wytrzymać do egzaminu kończącego okres próbny. Do tego dochodził dom, dwójka dzieci… ale jestem przykładem, że da się.
Trudne początki
Nie wszyscy byli tak zawzięci. Ostatecznie była Pani w klasie jedyną Polką.
– Tak. Niestety z ośmiu koleżanek z Polski, zostałam tylko ja. Już po Probezeit (po 4 pierwszych miesiącach – przyp. red.) zostałyśmy we dwie. Ostatecznie ta koleżanka też zrezygnowała po roku, ze względu na swoje małe dzieci. Za każdym razem, gdy odchodziła jakaś dziewczyna było mi trudno. To bardzo demotywowało. Ale postanowiłam sobie, że się nie poddam i będę pokazywać, że chcę się uczyć.
To był pierwszy rok. A jak wyglądały kolejne lata?
– Z oddziału na oddział było lepiej, choć za każdym razem miałam wrażenie, że zaczynam od nowa. W połowie drugiego roku znałam już język dużo lepiej, więc czułam się swobodniej.
Na trzecim roku miałam najlepsze oceny. Szybciej przygotowywałam się do każdego sprawdzianu. Jednak do egzaminu końcowego trzeba było się spiąć – przypomnieć sobie dużą ilość materiału i równolegle uczyć się nowego materiału w szkole.
Czy coś Panią zaskoczyło w niemieckim systemie nauki?
– Praktyka. Niemcy są bardzo nastawieni na praktykę. Już po kilku tygodniach nauki w szkole trafiamy na oddział w klinice. Szybko wchodzimy w realny świat pielęgniarstwa, więc szybko można zdecydować, czy to zawód dla nas. Są osoby, które się zniechęcają, gdy mają zmienić pampersa pacjentowi, umyć go… A praca pielęgniarki to nie tylko robienie zastrzyków, podanie kroplówki czy pobranie krwi.
Pielęgniarstwo w Niemczech – zawód z perspektywami
Skąd pomysł, by uczyć się pielęgniarstwa?
– W Polsce pracowałam jako projektantka mebli kuchennych. Jednak po przeprowadzce do małej niemieckiej miejscowości okazało się, że w rejonie przygranicznym nie ma to perspektyw.
Zamiast siedzieć i narzekać uznałam, że mogę się przekwalifikować. Usłyszałam, że w Niemczech jest zapotrzebowanie na pielęgniarki. Wcześniej nie miałam nic wspólnego z medycyną, więc nie do końca byłam pewna czy to dla mnie. Trzymała mnie myśl, że nawet jeśli nie, to nauczę się dobrze języka. Ale okazało się, że ten zawód bardzo mi się podoba.
Czy nauczyciele w szkole pomagają? Jako Polka miała Pani taryfę ulgową?
– Idąc do szkoły do innego kraju, co więcej, otrzymując pieniądze za naukę, nie można wymagać, że wszystko dostaniemy na tacy.
Denerwuję się, słysząc jak ludzie narzekają i mają pretensje. Jeśli ci zależy, coś z siebie dajesz i pielęgniarki widzą, że się starasz, że pytasz – to pomogą.
Do tej pory nie spotkałam lepszych nauczycieli. Przed panią dyrektor Latzkow chylę czoła za to, w jak cudowny sposób kieruje szkołą. Wykładowcy to głównie młoda kadra, prowadzą bardzo fajnie zajęcia. W opisowy sposób tłumaczą.
Proszę opowiedzieć coś więcej o zajęciach.
– Nie było nudno. Niemcy kładą duży nacisk na praktykę. Zajęcia na zasadzie projektów, plakaty, przedstawienia. Dużo nauczyliśmy się podczas projektu dotyczącego śmierci tzw. Sterben Projekt. Jest to bardzo ważny temat w pielęgniarstwie.
Organizacja to podstawa
Nauka przy dwójce dzieci (wówczas 5 i 11 lat), to pewnie spore wyzwanie organizacyjne.
– Tak, wszystko musi być dopięte na ostatni guzik. Bardzo wspierał mnie mąż. Obowiązki związane z dziećmi przerzuciłam na niego, a dzieci musiały się nauczyć samodzielności. Nikt nie podsuwał pod nos, tylko sami musieli robić – co akurat wyszło im na dobre.
Ja również się organizowałam. Liczyłam, do której godziny mogę się uczyć, ile czasu mogę spać, aby jakoś funkcjonować następnego dnia. Było na styk.
I tak przez 3 lata?
– Nie. Pierwsze pół roku i końcówka 3. roku przed egzaminami. Rodzina wiedziała, że nie ma u mnie żadnych grilli, żadnych spotkań, niczego, bo ja się uczę. Albo jedno, albo drugie.
Przez te 3 lata nasz salon był w książkach. Siedzieliśmy we trójkę przy jednym stole i ja odrabiałam swoje zadania, a synowie swoje. Dzieci widziały, że się uczę, pracuję i to też dawało im przykład.
Traktuje Pani ten czas jako poświecenie? Jako lata wyrwane z życiorysu?
– Tak bym tego nie określiła. Na pewno było to duże doświadczenie życiowe. Poznawałam nie tylko obcy język, ale i inną kulturę. Wszystko było nowe. Teraz jestem dużo silniejsza i bardzo mnie to rozwinęło.
Co było najtrudniejsze podczas duale Ausbildung jako pielęgniarka?
– Praktyka w oddziale paliatywnym. Tam pierwszy raz spotkałam się ze śmiercią i przyznam, że dalsza nauka stanęła pod znakiem zapytania. Zastanawiałam się czy nie powinnam się wycofać. Kiedy zawiozłam pierwszego pacjenta do kostnicy, to było straszne. Nie mogłam spać. Ale za każdym razem było lepiej. Projekt Sterben bardzo dużo mi dał i przeszłam to jakoś. Tak to jest – na jednym oddziale ludzie się rodzą, na innym umierają.
Można narzekać, mówić że ciężko…
Czy miała Pani obawy przed rozpoczęciem nauki zawodu w Niemczech?
– Oczywiście. Decyzja nie była łatwa, podobnie jak sama nauka. W Polsce dość szybko poszłam do pracy, później urodziłam dzieci i zajmowałam się domem, więc gdy przyszło mi od nowa się uczyć, to bywało trudno. Tym bardziej, że tutaj nie wystarczyło raz przeczytać żeby umieć. Można narzekać, mówić że ciężko… Owszem było ciężko, ale teraz wiem, że nie ma rzeczy niemożliwych. Choć też nie ma nic za darmo.
Na szczęście mózg dostosowuje się do sytuacji i z czasem nauka trwała coraz krócej. Wiek wcale nie jest problemem.
Czy jest coś co chciałaby Pani wiedzieć zanim zaczęła kształcenie dualne?
– Na pewno pomogłaby mi lepsza znajomość słownictwa branżowego. Takie typowo medyczne słówka związane z wyposażeniem szpitala, nazwami urządzeń. Wtedy wchodząc na oddział wiedziałabym od razu o czym jest mowa.
Druga rzecz to kondycja. Byłam kompletnie nieprzygotowana do takiego wysiłku fizycznego. Zawsze pracowałam w biurze, więc przez pierwsze 2 tygodnie praktyki w szpitalu miałam zakwasy i bolało mnie wszystko. Trzeba mieć świadomość, że jako pielęgniarka „robi się” codziennie sporo kilometrów.
Ma Pani już kwalifikacje pielęgniarki. Jak wyglądają kolejne plany?
– W moim przypadku wieść o tym, że skończyłam szkołę niosła się sama. Propozycji pracy dla pielęgniarek jest mnóstwo. Po kształceniu jest wiele możliwości dalszego rozwoju i dalszej nauki.
Mogłam wybrać pracę w domu seniora, przy intensywnej terapii w domu pacjenta, w szpitalu na oddziale chirurgicznym czy przyjęć. Serce podpowiedziało mi, że to właśnie izba przyjęć jest dla mnie. W tym kierunku chcę iść, aby się dalej rozwijać.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała: Kamila Romanowicz
Jeśli podobnie jak Dorota, chcesz rozpocząć duale Ausbildung jako pielęgniarka (Pflegefachfrau) – sprawdź czy mamy aktualną ofertę nauki zawodu z pielęgniarstwa
Czytaj także: Duale Ausbildung to nie są trzy lata wyrwane z życiorysu – rozmowa kwalifikacyjna
Czy wiesz, że w Niemczech możesz zdobyć kwalifikacje i co miesiąc dostawać pieniądze za to, że się uczysz? Dowiedz się więcej o duale Ausbildung!